Co prawda tylko kilka godzin, wczoraj, i w dodatku z ruchliwym Żuczkiem, którego z mężem musieliśmy nieustannie pilnować i któremu zaczęło się w pewnym momencie po prostu nudzić, ale i tak zobaczyłam dość, żeby dostać florystycznego "kopa" i mnóstwo inspiracji. A także zdrowo napalić się na kolejny pokaz florystyczny, tym razem w sierpniu.
Ale po kolei :)
Mowa oczywiście o XI Festiwalu Róż w Ogrodzie Botanicznym Uniwersytetu Warszawskiego.
Oficjalny plakat imprezy ( http://www.dlaflorystow.pl/img_news/241.jpg?1372336732 ) |
Zdążyliśmy wczoraj na pokaz florystyczny Akademii Florystycznej Marioli Miklaszewskiej, ponadto oglądaliśmy prace konkursowe I Mistrzostw Florystycznych Regionów - Regionu Mazowieckiego, instalacje florystyczne mistrza florystyki Karoliny Ładyżyńskiej, duże formy "Roślinne Przeobrażenia" autorstwa uczniów Akademii Florystycznej Marioli Miklaszewskiej i uczestników warsztatów, no i oczywiście podziwialiśmy (a zwłaszcza Żuczek) rośliny na stałe rosnące w Ogrodzie Botanicznym.
Co do pokazów i instalacji - były zachwycające, odświeżyły mi florystyczną pamięć ;) i nakręciły do dalszego działania i prób w tej materii.
Za to jeśli chodzi o róże... to spodziewałam się czegoś innego - że zobaczyć będzie można nowe odmiany i prace z nimi, wszystko to podpisane elegancko, a tu... Po Ogrodzie poustawiane były bukiety z róż z dodatkami, dużo bukietów (ale w większości typowo komercyjnych, no nic specjalnego... a nie tego się spodziewałam) ustawionych było pod jednym z namiotów i znowu - pozostał we mnie niezaspokojony głód wiedzy, cóż to za odmiany konkretnie były tam użyte? Taki trochę chaos i niedomiar informacji dla tych, co przyjechali dosłownie na parę godzin. Ale może ktoś z Was był i wie, o co chodziło? :) Pomijam świeżość kwiatów, no po prostu było mi przykro patrzeć na nie w takim stanie... Ale może się czepiam?
Zapraszam zatem na moją subiektywną relację z tego wydarzenia, w kilku odcinkach, żeby nie zanudzić tak od razu :). Postaram się pokazać Wam kawałek naprawdę dobrej florystyki na poziomie, który osobiście mi się marzy.
Zapraszam - dziś na początek i zachętę parę zdjęć ( w większości autorstwa mojego kochanego męża). Kompozycje (niezbyt zresztą szałowe ;) ) - jeśli pojawiają się na zdjęciu - były niepodpisane, więc chyba wystarczy, że napiszę, że z ich powstaniem nie miałam nic wspólnego :)
To na razie tyle tytułem wstępu, wkrótce zamieszczę znacznie piękniejszy i ciekawszy ciąg dalszy.
Miłej niedzieli i do zobaczenia!
Rosea
Przepiękne zdjęcia, wspaniałe kwiaty...zazdroszczę iprezy bo sama kocham takie wypady. Super:))
OdpowiedzUsuńN to trzeba szukać w okolicy i nie tylko - już na początku sierpnia jedziemy w okolice Lublina na kolejny pokaz florystyczny :)
UsuńChciałabym tam być, zrobiłabym miliony zdjęć! ♥
OdpowiedzUsuńByło naprawdę super, chociaż niestety robienie zdjęć z czterolatką i oglądanie pokazów razem z nią to trochę mordęga. Dziecko nie ma takiej cierpliwości do czegoś, co go kompletnie nie interesuje (no, chyba że finałowy efekt - cytuję "Ojejku, jakie to pięęękne...") i przyznaję, że nie zobaczyłam i nie sfotografowałam wszystkiego, na co miałam chęć.
UsuńJestem pod wrażeniem! Ależ cuda:)
OdpowiedzUsuńpozdrawiam
http://kosmetycznawyspa.blogspot.co.uk/